hej! mam już neta, tak wiem wiem cieszę się niezmiernie i Wy też się cieszycie bo jakże by inaczej. No więc tak, ostatnie dni spędziłam miło chodź deszczowo. Dziś byliśmy na tańcach hulańcach. Było miło, chodź muzyka nie fajna m.in. straciłaś cnotę, ich troje i moje ukochane bo ja tańczyć chce <3. Później przyszła grupka dość młodych chłopaków a z nimi Szkot tak rodowity Szkot, ten akcent <333 myślę, że tak na prawdę żaden z nich nie rozumiał co ten do nich mówi, dobrze że liznął troche polskiego więc dogadywał się jako tako z nimi. No ale tak miał spódniczkę, niestety nie wiem czy coś było pod czy nie. No ale darli się i w ogóle. Jeden poszedł tańczyć i wrócił ze skwaszoną miną bo jakaś babka go w jaja walnęła, tak to się nazywa szczęście. No ale tyle o tym całkiem całkiem przyjemnym. Dziś rano mama mnie obudziła i powiedziała, że Michael Jackson nie żyje, wcześniej mi Maciek napisał ale nie przeczytałam - spałam. Nie wybuchnęłam płaczem ani nie histeryzowałam ani nic z tych rzeczy. Lubiłam Go, nawet bardzo. Ale cierpiał więc kurde teraz nie cierpi. Królem był, jest, będzie i nim zostanie. Ale wkurzało mnie to że teraz wszyscy tak to przeżywają, szczególnie ci którzy gadali na niego jak wyszła sprawa z molestowaniem. Wszyscy sobie nagle przypomnieli o jego istnieniu. Wszystkie stacje radiowe i telewizja. Okej fajnie, ale ludzie dzieje się tyle tragedii na świecie. Rozumiem, że wielu ludzi zainspirował i w ogóle. Też do nich należę ale nie ma co płakać On zawsze będzie tutaj, w naszych sercach.
piątek, 26 czerwca 2009
10
Autor: ann. o 13:50
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
0 komentarze:
Prześlij komentarz